Jak większości z Was wiadomo Sleek wypuścił nowość - kolekcję Candy. Początkowo podeszłam do tematu sceptycznie, bo nie jestem fanką cukierkowych kolorów, a takich się spodziewałam po tej kolekcji. U Joanny i na kilku innych blogach przeczytałam, że to nie są aż takie cukierki i jednak się skusiłam, żeby się na własnej skórze przekonać. Po części też dlatego, że jest ze mnie Sleekomaniaczka i to już moja dziesiąta paleta! Co o niej myślę i jak się prezentują swatche? Jeśli jesteście ciekawe, to czytajcie dalej.
Faktycznie na pierwszy rzut oka 12 cukiereczków ociekających słodyczą. Chociaż tak naprawdę aż tak przesłodzone nie są, ale trochę nie do końca w moim guście. Myślę, że jednak tak czy siak mi się takie kolorki przydadzą. Może i nie na co dzień, ale do jakiegoś szaleństwa na pewno je wykorzystam.
Zdjęcie swatchy bez lampy.
Zdjęcie z lampą.
Kolor, który mi się od razu rzucił w oczy to blue fizzle - śliczny taki fioletowy granat. Potem moją uwagę przykuły bon bon i parma violet. Jakoś za odcieniami zieleni nie przepadam, ale spodobał mi się apple sour. Błękit bubble gum przypomina mi mój nowy nabytek z Inglota, więc mnie nie rzucił jakoś na kolana. Żółto-zielony pear drop jest nie w moim guście i na razie nie mam na niego pomysłu. Na razie pomyślę co zrobić z miętką mint cream, bo w sumie chodził za mną jakiś taki odcień od jakiegoś czasu.
Pierwszy makijaż wykonany tą paletką będzie jutro. Jak ktoś jest ciekawy co wyczarowałam, to serdecznie zapraszam. ;)
Ktoś ma już cukiereczki od Sleeka? Jak Wam się podoba najnowsza sleekowa paletka?
Domi.
fajne kolorki ;)
OdpowiedzUsuńtrochę nie w moim guście, ale mogą być ;)
UsuńAle piękne kolory:)
OdpowiedzUsuńno kilka mi się spodobało bardzo :)
Usuń